XCOM to jedna z lepszych wydanych w tym roku gier planszowych. Kooperacyjna oraz szybka (i to jak!) z bardzo dobrą grafiką zaczerpniętą z komputerowej wersji gry. System rozgrywki obmyślony przez samego Eric'a Lang'a (twórcę m.in. Warhammer: Inwazja,
Chaos w Starym Świecie czy
Arcadia Quest) gwarantuje dobrą zabawę i potwierdzam to moimi pośladkami, na których spędziłem sporo czasu testując grę poprzez rozgrywki w 1, 2, 3 i 4 osoby i wygrywając tylko raz (grając we trójkę, uzyskując wtedy 63 punkty - to tak jakby ktoś chciał porównać;)
O grze tej nie wspomniałbym gdyby nie było tam figurek. Jest 12 żołnierzy (po 3 klonów z czterech typów wojaków), 8 Interceptorów (myśliwców) oraz 24 UFO. Chciałoby się rzec, że figurki są na poziomie do którego przyzwyczajają nas producenci ostatnio wydawanych gier planszowych, ale cóż... nie można mieć wszystkiego. Rzeźba i jakość odlewów są jednak trochę poniżej średniej. Nie umniejsza to satysfakcji z gry - ta używa figurek bardziej jako tokenów, gdzie po prostu przesuwamy je z pola rekrutacji na pole misji, bazy bądź rezerwy a samo UFO ustawiamy na orbicie bądź kontynentach. W podobny sposób ustawiamy 8 naukowców oraz tyleż samo satelitów lecz te są już w grze reprezentowane przez kartoniki a obcy z którymi walczą żołnierze reprezentowani są przez karty małego formatu. Wygląda to tak jakby goniąc za modą planszówek z figurkami twórcy XCOM'a postanowili po prostu kartoniki żołnierzy, samolotów i UFO zamienić na plastikowe odlewy aby gra wyglądała lepiej. I w sumie ... wygląda to lepiej ;)
Figurki pomalowałem jak widać poniżej, wieńcząc wszystkie lakierem Gloss Varnish od Vallejo (stąd ten połysk na figurkach). Postanowiłem użyć takiego właśnie lakieru, gdyż na planszy wygląda to o niebo lepiej niż z wykończeniem matowym.