Ostatnio bardzo obrodziło w felietony nt Age of Sigmar. Minął niemalże rok od premiery tego systemu i wielu blogerów zdecydowało się opublikować swoje rozmyślenia co z kolei zmusiło mnie do zweryfikowania już ‘prawie-napisanego’ tekstu na ten temat. Nie zdziwiłem się, że takie publikacje powstały, bo AoS to wciąż gorący kotlet.
Moje przemyślenia nie stoją w opozycji do tych co opublikował Maniex (Age of Sigmar luźne przemyślenia), Koyoth (Krewmiecz i Grozawłócznia) i Lasti (Age of Sigmar okiem Lastiego) czy zmartwychwstały FireAnt (Age of Smegmar 1, 2, 3). Polecam przeczytanie wszystkich aby mieć wgląd w to, co się właśnie dzieje w sieci, bo te cztery teksty to fajny przekrój całego spektrum graczy gdzie brakuje jedynie mojego głosu – innego.
Skupię się na tym dlaczego AoS musiał zastąpić Warhammer FB i dlaczego stało się to z korzyścią dla wszystkich – zarówno Games Workshop jak i graczy. Mam też własne prognozy co do tego jak rozwinie się Age of Sigmar, ale czy tak jak ja myślą też marketingowcy z Nothingam – zobaczymy. Ale o futurystyce na samym końcu.
1.
Warhammer Fantasy Battle
Kolos na glinianych nogach
Od razu przejdźmy do rzeczy.
Od samego początku miałem mieszane uczucia co do tego systemu, a raczej co do jego grywalności. Otóż widzicie – wszedłem w gry bitewne w 2009 roku, kiedy Warhammer FB był, w moim rozumieniu, archetypem gier bitewnych. Wielki rozbudowany świat, multum figurek, 15 ras do wyboru. Nic tylko siedzieć przed komputerem i jako nowy gracz spróbować wgryźć się w system, wybrać frakcję, która najbardziej mi się podoba i zacząć po prostu grać. Tak też zrobiłem. Po Battle of Skull Pass zacząłem kolekcjonować Tomb Kings i Wood Elves. I grałem. Grałem czasami rzadko, innymi czasy intensywnie, grałem z ludźmi obeznanymi w temacie jak i wprowadzałem zwykłych ludzi w świat bitewniaków, a nawet takich co nie przekroczyli nigdy poziomu planszówek z kategorii Monopoly.
Jednak ten system coraz bardziej mnie męczył, nie łechtał też moich oponentów...
W podręcznikach, czy też quick start rulach GW pisało, że rozgrywka na około 500-800 punktów trwa około 2 godzin. Czy ktokolwiek kiedykolwiek zbliżył się do tego poziomu jeśli chciał grać zgodnie z wszelkimi zasadami w rulebooku ? Bez wyolbrzymiania – czasem z kolegą (graczem bitewniaków) pykaliśmy po 5 godzin aby skończyć bitwę na te 700 punktów na armie z zestawu Battle for Skull Pass. Do tego dochodziło wielokrotne wertowanie podręcznika i szukanie odpowiednich rozwiązań. Wiele zasad było napisanych chyba specjalnie po to aby połechtać starych wyjadaczy, co to chcieli realizmu w potyczce. Po skończonej bitwie i tak okazywało się, że: „o kurcze, a moje krasnoludy miały hatred na twoje jednostki”, „tutaj niepotrzebnie rzucałem na leadership”, „ci wtedy nie powinni uciekać”, „driady w końcu miały warda na twoje ciosy, czy nie?”. I najlepsze na końcu – nikt nie był w stanie zorientować się w miarę szybko, czy jego brygada 16 krasnoludów atakująca z flanki 12 goblinów w przypadku przegranej potyczki jest niezłomna czy może ma status nieugiętej i czy powinni rzucać na leadership z modyfikacjami czy bez, a co w przypadku kiedy generał jest w odległości 6 cali od walki, no i czy w takim przypadku gobliny mogą się odwrócić frontem do atakujących czy muszą rzucać na leadership, uwzględniając czy nie bonus dawany przez swojego muzyka ?, a co jeśli co drugi pierdnie podczas gdy muzyk przestanie grać na flecie ? A na końcu i tak zapominaliśmy, że oflankowani mogli rzucać save uwzględniając tarcze tylko w pierwszym rzędzie, ale czy... na pewno, hm....? Rozumiecie chyba o co piję ?
Koniec końców wiele zasad było na moim stole upraszczanych bo oryginalne zupełnie NIE MIAŁY SENSU i nie wprowadzały do walki żadnego rozwiązania – ot były tylko po to aby bardziej pogmatwać bitewną matematykę. Powyższe przykłady to kropla – sami wiecie lepiej jeśli graliście więcej niż raz na rok.
Warhammer WFB sam zapędził się w kozi róg. Rzadko kto grał zgodnie z zasadami jakie spisano w rulebooku. Każdy je upraszczał, pomijał lub zapominał. System był zbyt rozbudowany, aby nowi ludzie mogli wejść bez problemu w świat i zaczęli grać. Świat graczy, kiedy ja w niego wchodziłem, zaczął się już kurczyć...
Tutaj doszliśmy już do powodu powstania Age of Sigmar – Warhammer FB się po prostu nie sprzedawał. Film jest wyświetlany w kinach dopóty ludzie chodzą na seans i zdejmowany z ekranu kiedy sale są puste.
Games Workshop się dwoił i troił próbując ratować system, wpierw edycją 7. potem 8. ale i tak WIĘKSZOŚĆ (to nie przesada) graczy nie kupowała nowych figurek, nie wspierała nowego systemu, tylko gdzieś tam miała po szufladach skitrane figurki z 5. czy 6. edycji i starsze i to im wystarczało. I tak umarł Warhammer FB – zabili go po prostu starzy gracze a do tego GW nie potrafiło sprzedać produktu im ani nikomu innemu.
Teraz ci sami gracze, którzy nie wspierali WFB wypieli się na GW – bo przecież Warhammer FB miał żyć wiecznie, to marka ze stali a świat był tam taki piękny i najlepiej aby był freeware. Uwierzcie – nawet Coca-Coli w pewnej przyszłości już nie uświadczycie na półkach sklepowych...
Żal mi Warhammer FB – głównie dla świata jaki został stworzony przez niemałe 30 lat. Ale racjonalnie uważam, że było to nieuniknione. Był tutaj i przerost treści i przerost formy. Warhammer WFB nie był ciężkim systemem, był wielce NIEWYDOLNYM.
2.
Age of Sigmar
Nieopierzony kurczak
Skoro starzy nie kupowali Warhammer FB a nowi nie byli nim zainteresowani trzeba było zrobić kolejny krok aby móc w ogóle utrzymać się na rynku jako wiodący producent figurek fantasy. GW podjęło DOBRĄ decyzję – odcięło się całkowicie od tych, którzy ich nie wspierali (no bo przyznajcie – po co z nimi trzymać) i wypuściło produkt ewidentnie skierowany nie do 30. czy 40. latków (w tym mnie), którzy budowali w dawnych latach potęgę tytułu, a nasto- i 20. latków. Jest to baza do budowania pokolenia graczy, którzy zostaną z tym tytułem na kolejne 10-15 lat. Już raz tak zresztą zrobili – we wczesnych latach 90. (wtedy nie zniszczyli Starego Świata) – i też najstarsi stażem gracze odeszli bo wówczas nowa, 4. edycja WFB, była stworzona „dla młodszej audiencji”.
Nie dziwię się, że GW tak zrobiło. Znowu, uważam to za WIELCE racjonalne podejście. Dobre i dla GW i graczy.
Dobre dla nowych graczy – bo mają świeży system, bez naleciałości w postaci 250 stronicowego rulebooka, kilkunastu książkowych supplementów z kolejnymi zasadami, obszernego FAQa, setek poprawek do zasad oraz 30 letniej przytłaczającej historii Starego Świata (a na końcu i tak trafiało się na sytuacje nieopisane nigdzie i prosiło się na forach o pomoc). Starzy gracze POWINNI być zadowoleni jeszcze bardziej – są w końcu wolni, nie ma agonii systemu - już umarł, powinno się skończyć narzekanie, że 6. edycja była niekonsekwentna, 7. nijaka a 8. do dupy i że od 5 lat nie kupili żadnej figurki GW bo „po co”. Teraz droga wolna, w zagrodzie jest sporo gęsi, nie ma potrzeby płakać za jedną co zdechła.
Na temat nowego fluffu w Age of Sigmar napisano sporo w przytoczonych przeze mnie na początku artykułach. I stop. O fluffie nic nie będę już pisał poza tym, że jest nowy, ma prawo być inny i jakoś musi się odciąć od starego Warhammera z prostego powodu – aby przypadkiem za kilka lat komuś z GW do głowy nie przyszło aby wracać z powrotem do tego co już było. A tak Old World jest zniszczony i basta – żyjemy od teraz inaczej.
Natomiast zasady – tutaj się zatrzymam i się rozpiszę. Jestem ich zwolennikiem. Rozegrałem naprawdę sporo partii wg nowych zasad i uważam je za GENIALNE. Oczywiście nie obywa się bez modyfikacji, które tym razem GW mocno wspiera, bo 4 stronicowe zasady to tylko szkielet, na którym można budować domowe zasady. I tak to u mnie na stole właśnie wygląda. I aby nie było łatwo to Warscrolle i tak wprowadzają sporego zamieszania podczas bitwy. Jak dla mnie w zasadach NIE ZMIENIŁO się zupełnie nic w stosunku do Warhammer FB, została jedynie uproszczona matematyka bitwy – reszta jest (przyznajcie) TAKA SAMA. A gra toczy się szybciej, praktycznie nie ma niezrozumiałych sytuacji na stole i w 5 minut można wyjaśnić zasady ludziom, którzy wcześniej grali w WFB, oraz w 15 tym, którzy Monopoly mają już dość.
Jestem już w pierwszej połówce mojej czwartej dekady życia i może dlatego jestem w rozkroku. Stary system trochę mnie drażnił, ale go uwielbiałem, a nowy mnie nęci ale odpychają figurki typu epic hero. Nie zainwestowałem do dziś nawet złotówki w AoS. Grając w Warhammera gram na nowych zasadach AoS, lecz starymi figurkami i tak jakby w Starym Świecie. Podejrzewam jednak, że tak to się skończy. Za kilka lat zapomnę już o AoS, będę łupał w inne systemy skrojone w inny sposób, no chyba, że ....
3.
Age of Sigmar
Season 2 i 3
... chyba, że stanie się coś niezwykłego.
Tak sobie myślę, że Age of Sigmar to taki przedskoczek. Sądzę, że GW testuje graczy pod względem formy rozgrywki. Zasad z grubsza już nie zmienią. To co mogą zrobić za rok, 2 lata kiedy opublikują już wszystkie armie i wywalą stare figurki ?
Age of Sigmar bez punktów to wolna amerykanka - przyznaję, że sam często gram wg rożnych form balansowania gry dostępnych w sieci. I tak jak Fireant na swoim blogu wspomniał (tu), uważam, że już niedługo zobaczymy przymiarki do wprowadzenia balansu gry bazującego na punktach (lub coś koło tego) i na powrót wprowadzenia zwartych regimentów. Ja jednak twierdzę, że jest to od samego początku planowane i nie będzie wymuszone przez graczy. Moim zdaniem GW nie może teraz poprzestać na zwykłym uzupełnianiu kolekcji figurek i wypuszczaniu jakichś tam supplementów – bo zginą. Kolejne lata to według mnie kolejne rewolucje – oni są za starzy na to aby powtarzać to samo co już robi Privateer Press, Corvus Belli, Wyrd czy Mantic, oni chcą ich przeskoczyć bo mogą i nawet muszą.
Warhammer: Age of Sigmar powoli zamieni się w zbalansowany system punktowy bliski rozgrywkom typu Border Patrols, czyli małe potyczki na kilkadziesiąt figurek na stronę (bo w AoS po prostu nie da się rozgrywać wielkich bitew w sensownym czasie). To otworzy drogę do nowych edycji gry i nowych zasad dla regimentów i wielkoskalowych bitew rodem ze starego świata, powstanie Warhammer: Wars of Sigmar (nazwa od FireAnt'a aby nie było). W ten sposób GW zagospodaruje na powrót segment massive battles (konkurencja w postaci Mantica) oraz semi-skirmish battles (tutaj Privateer Press). Do pełni szczęścia pozostanie już tylko wejście w segment, który kiedyś porzucili a który teraz dynamicznie rozwija konkurencja (mowa o uśmierconym dawno temu Mordheim i tryumfującym dziś konkurencyjnym Frostgrave), czyli skirmish – przygody na kilka, kilkanaście figurek. I żeby nie było, nazwijmy to Warhammer: Sigmar’s Adventures.
Wszystkie te systemy będą korzystać z jednej linii figurek, nie będzie ich segmentowania. Tych samych postaci będzie można użyć w każdym z podsystemów.
Dlaczego uważam, że tak właśnie będzie ? Dlatego, że GW chce pieniędzy (bo trzeba łechtać akcjonariuszy dywidendami) i jest pociągiem, który szturmem chce wjechać we wszystkie stacje przez które przejeżdża. Z drugiej strony zawsze może się wykoleić już na początku. Ci sprzedawcy, którzy chcą o tym mówić informują redakcję BoLS (tutaj artykuł z marca 2016), że AoS nie spełnia oczekiwań sprzedażowych. Po kiepskim dla GW grudniu (tutaj można przeczytać), jeśli takie pogłoski są reprezentatywne dla całego rynku (a już w czerwcu zobaczymy rok-do-roku wyniki finansowe GW).... to nie wróży to dobrze. Z drugiej strony utrzymując przy życiu WFB pikowali już od wielu lat.
No cóż – zobaczymy w 2020 roku co zostanie z moich obserwacji.
Jak już napisałem - GW się nie zatrzyma, ba - może jeszcze w tym roku nie będzie już "Games Workshop" a właśnie "Warhammer".
Jak już napisałem - GW się nie zatrzyma, ba - może jeszcze w tym roku nie będzie już "Games Workshop" a właśnie "Warhammer".
I na koniec quick kill:
Subiektywnie rzecz biorąc Age Of Sigmar jest "OK", tylko te figurki ..... masakra ...... Boję się co zrobią z kościotrupami .... jak może wyglądać epic skeleton ?
Epic skeleton już jest - spójrz na Lorda Relictora ze Stormcastów.
OdpowiedzUsuńNaprawdę fajny artykuł. Wprawdzie mam wątpliwości, czy GW podejmie w najbliższym czasie próbę powrotu do masywnych bitew, ale kto wie, może? Poza tym generalnie bez uwag.
Ciekawe, jak bardzo inaczej mogłoby być na rynku, gdyby ludki z GW kontynuowali Mordheim. Biorąc pod uwagę fakt, że ludzie wciąż w to grają, że powstaje masa skirmishowych systemów i ich popularność nie gaśnie, i wreszcie, że obecne ceny dedykowanych mordheimowych figurek wskazują, że zamiast white metalu GW napuściło ongiś do foremek co najmniej srebra, miałoby to chyba sens.
Pozdr.
Gracze sami sobie zgotowali ten los. Jak Mordheim był w sprzedaży w sklepach, to nikt nie kupował drogich metali dedykowanych do mordki tylko grano bandami z tańszych regimentów do WFB. Skoro nikt nie kupował to GW przestał je robić. I wtedy zaczęła się sraczka i pogoń za "wspaniałymi modelami" oraz lamenty "dlaczego GW ich nie sprzedaje?" :-)
UsuńTrue story.
UsuńA widzisz - lord Relictor mi się nawet podoba ;) A dziś właśnie mają swoją premierę Orruks. Polecam spojrzeć na stronie GW. Tak jak Maniex napisał PONIŻEJ - czterdziestkowo się robi strasznie.
UsuńUprzedziłeś mnie, sam chciałem napisać mniej więcej to, co napisałeś w 1. :-) Z 2. Zagadzam się całkowicie.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o 3. - nie sądzę, żeby tędy poszli. Przynajmniej nie na ten moment. Regimenty na kwadraciakach są passe. Będą się trzymać idei czterdziestkizacji fantasy. Feedback od sprzedawców może jednak wymusić punkty albo i nawet zmiany w zasadach i AoS 2.0 Ewentualnie słaba sprzedaż ludków może ich jeszcze zmusić do rewizji designu. Kiedyś ktoś wspominał, że technologicznie GW może zmieniać designy co rok, bo większość kosztów to produkcja drogich matryc, a to czy są takie same czy nowe to detal. Prototyping w 3D jest relatywnie tani. Co do sprzedaży AoS, to fakt - jest niska, ale i tak wyższa niż 8 edycji WFB.
Zgadzam się - ale masowe bitwy da się rozgrywać na okrągłych - jeśli by zrobili taką edycję Aos z modyfikacjami do zasad dla regimentów aby te zachowywały się ja zwarta masa a nie grupa indywidualnych wojowników to gracze przenieśliby te regimenty na tacki bez problemu. Co do sprzedaży to też się zgadzam - info podane nawet przez kogoś z GW mówi o "nie zaskakującej nas niskiej sprzedaży". To też jest zrozumiałe, bo jak zrezygnowali ze starych graczy to teraz muszą wyrobić sobie nowych i może im to trochę zająć czasu nim dane sprzedażowe zadowolą akcjonariuszy. Prawda jest taka, że oni jako jedyni mają takie ciśnienie - bo nikt z ich konkurencji nie jest notowany na giełdach (szukałem takich informacji i nie znalazłem - jak piszę nieprawdę to niech mnie ktoś poprawi).
UsuńTak, mogą zrobić coś w rodzaju Apocalypse w którymś momencie.
UsuńSądząc z najnowszych ogłoszeń, przynajmniej część uwag z punktu trzeciego wzięli sobie do serca ;) To teraz jeszcze te specialist game'y :D
OdpowiedzUsuńHa ! :) Ma się te przeczucia ;) Na razie to spekulacje bo póki co nie piszą więcej, ale z tego co sobie wnioskuję to wprowadzą dokładnie to co opisałem w punkcie 3: 'MATCHED PLAY' to punkty do bazowego Aos, czyli balans dla semi-skirmishy i turniejowego stylu gry, 'OPEN PLAY' to jak napisali: "any army, any board, any number of players" - czyżby przymiarka do skirmishy, czyli rozgrywania przygód małymi bandami? oraz NARRATIVE PLAY - wprowadzenie kampanii i zasad dla wielkich bitew. Cieszy mnie, że coś robią - ja im daję szansę.
UsuńŚwietnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń